Dzisiaj nic szczególnego się nie wydarzyło poza zwiedzaniem miasta i jazdami Tuk Tukiem, ale od początku. Po hotelowym śniadaniu przeszlismy się ulicami Bangkoku do małego przystanku taksówki wodnej skąd popłynęliśmy do świątyni Wat Arun, która mierzy aż 67 m wysokości.(zdjęcia poniżej) Następnie przepłynęliśmy na drugi brzeg Manamu i odwiedziliśmy kilka świątyń. Chcieliśmy zacząć od Wat Phra Keo ale otwierali dopiero o 13 dlatego nie tracąc czasu złapaliśmy Tuk Tuka. Dziwna sprawa wyszła z tymi tuk tukami, dziwna a zarazem przyjemna do czasu… Kierowca małej taksówki zawiózł nas do 3 miejsc gdzie chcieliśmy i dwóch nie przewidzianych. Nie zapłaciliśmy mu ani Bahta. Dlaczego? To proste te nie przewidziane przystanki to sklepy, które dają talony na paliwo taksówkarzom za przywiezienie turystów. Właściciele liczą na owocny zarobek na turystach no i w gruncie rzeczy mają racje ale po 5 nieprzewidzianym przystanku miałem dosyć tłumaczenia się sklepikarzom, że nie potrzebuje koszuli szytej na miarę za 1000 bahtów czyli około 100 zł. W sumie odwiedziliśmy jeszcze świątynie Lucky Buddah, Sleaping Buddah (Wat Po). Miasto jak już wcześniej pisałem ma w sobie magie i trąci spalinami… Zapach jak w każdym wielkim azjatyckim mieście… Nos urywa mieszanka spalin, przypraw, spalonego tłuszczu i brudu rzeki. Jutro z samego rana jedziemy do Kambodży na 5 dni możliwe, że nie będzie tam internetu.
Do notki kilka zdjęć z opisem.
Wat Arun z wodnej taxi
Widok na rzeke
W medytujacej bibliotece
Tuk-Tukarz
Wesole ulice Bkk
Budda w Wat Po
Ryby na straganie

Ulica..
Tuk Tuk
Straznicy Wat Phra Keo
Straznik Wat Arun
Kanal w miescie
Wejscie do Wat Arun
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz