czwartek, 25 sierpnia 2011

Ostatnie chwile w Kambodży

Naprawdę szkoda, że musimy stąd wyjeżdżać. W tym kraju jest inaczej. Spokojniej. Czuć w tych ludziach, ulicy, kulturze:  życie, dobroć, serdeczność.  Wszystko jest takie prawdziwie ludzkie, bez udawania czy naciągania innych w celu dokonania transakcji. 

Jak pisaliśmy wcześniej poszliśmy na pokaz tańca Khmerskiego. Miłym zaskoczeniem okazał się stolik, który zarezerwowaliśmy w Biurze Informacji Turystycznej. Korzystanie z usług oficjalnych punktów informacji turystycznej jest bardzo korzystne ponieważ nie dosyć, że załatwiliśmy sobie Tuk Tuka po niższej cenie niż oferowanej na ulicy to dostaliśmy najlepszy stolik podczas pokazu tańca. Siedzieliśmy dosłownie pod samą sceną jako jedyni, reszta gości siedziała w głębi sali dużo dalej od nas. Uprzednio pytaliśmy czy dostaniem dobre miejsca a obsługa mówiła zgodnie VIP table a to wszystko za tą samą cenę co reszta. Podczas przedstawienia zaprezentowano tańce wzorujące się na życiu codziennym oraz kultury Khmerskiej. W tym dosyć ciekawych zalotów rybaków i jak to w życiu bywa zmiennego kobiecego nastroju.   

Dzisiaj jesteśmy w Ajutthaja, która powstała w 1350 roku i została założona przez Rama Thibodiego I. To miejsce rozrosło się do dużego mocarstwa po czym zostało podbite przez Birmańczyków w 1767 roku. Historię miasta można zobaczyć na każdym kroku poprzez wiele zachowanych świątyń, które niegdyś porastał gąszcz roślin. Samo miasto nie przypadło nam do gustu, ot jak Międzyzdroje za dużo turystów i pomału zaczyna nam doskwierać tutejszy klimat.
Tymczasem trochę zdjęć z tak polubionej przez nas Kambodży.

 Wężyka na śniadanie? 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz