poniedziałek, 24 października 2011

Podsumowanie projektu "Laos 2011"

Uczestnicy projektu: Michał Działowski i Łukasz Łasa.
Czas trwania projektu: 3 miesiące
Przedmiot projektu: nauka dzieci i młodzieży języka angielskiego.
Czas i ilość godzin w szkołach. Codzienna praca w przedszkolu oraz w szkołach publicznych w ośrodku SOS Village oraz szkołach otaczających miasto Vientiane.  Wolontariusze codziennie pracowali od godziny 8.30 do 16 pięć dni w tygodniu.
Dodatkowo za pieniądze przekazane przez darczyńców zakupiono podstawowe przybory szkolne dla dzieci z najbiedniejszych placówek edukacyjnych.


Jednak taki "projekt" to coś więcej, niż takie kilka zdań w podsumowaniu. Liczby, czy słowa to jedno.  Drugie to ogrom doświadczeń i relacji , które zaprocentują w przyszłości. W Laosie znaleźliśmy dobrą placówkę dla naszych wolontariuszy. Trafiliśmy na przewspaniałych ludzi, przy których poczuliśmy się zupełnie jak w rodzinnym domu. I właśnie to jest piękne. Podróże dużo dają. Uczą. Sprawiają , że stajemy się bogatsi w doświadczenie. Doświadczenie, które trudniej zdobyć w normalnym codziennym życiu.

Podróżując i przebywając jako wolontariusze, na przykład w Laosie, jesteśmy zupełnie inaczej odbierani niż typowy turysta. Jesteśmy częścią tamtejszego społeczeństwa. Przez nasze lekcje, które ofiarujemy społeczeństwu jesteśmy świetnie odbieranie przez rodziców, nauczycieli, dzieciaki. W końcu my sami czujemy się świetnie. Na prawdę, nasza działalność daje nam bardzo dużo. Dużo tego co tak na prawdę ciężko jest określić słowami, jednak nieuchwytne "to coś" sprawia, że czujemy się po prostu dobrze. Osobiście czuje się , iż moje życie jest coś warte. Nie spełniam zwykłych materialnych zachcianek, a robię coś więcej. I o to "coś więcej" jest tak dzisiaj trudno. Szkoła, praca, jakieś typowe dodatki. Często to całe życie. Jednak robiąc coś więcej, mam poczucie , że po prostu nie marnuję czasu, życia i to jest moje coś więcej. Zyskuję za to dużo pozytywnej  energii. To mi wystarczy.

Dzięki naszym wyprawom mamy dużo energii na cały rok działania. Wystarczy na chwilę zamknąć oczy, przypomnieć sobie uśmiechy i uściski tych ludzi i sami się uśmiechamy. I tak jest łatwiej żyć. Zmagać się z dniem codziennym.

Przecież nawet himalaiści żyją cały rok tylko marząc. Marzą cały rok, aby potem w kilka dni wspiąć się na szczyt i przez kilka minut popatrzeć na cały świat. I te kilka minut spełnienia marzeń sprawiają, że po prostu czują się dobrze, są lepszymi ludźmi. Tego uczymy się sami i chcemy pokazać to również naszym wolontariuszom.